czwartek, 22 grudnia 2016

Rozdział 11.

-To jest sala od śpiewu. Twój pierwszy przystanek, później masz lekcje w sali naprzeciwko, tam odbywają się zajęcia aktorskie. Na kolejnych jesteśmy razem, to będzie kulturoznawstwo, oraz dziennikarstwo. Na ostatnich codziennie jest samoobrona. Módlmy się abyś nie trafiła do grupy śmierci. - stałyśmy przed salą numer 208. Meg cały czas czytała i studiowała nasze plany zajęć, a ja marzyłam aby już stąd iść, lub aby zaczęła się lekcja. Otaczało mnie mnóstwo nieznanych mi osób, wszyscy chodzili i niczym się nie przejmowali, tylko jak zwykle ja, zagubiona i niczego niepewna. Rozbrzmiał dzwonek. Meg podskoczyła wystraszona spojrzała na mnie i życzyła powodzenia po czym pobiegła do swojej sali.

Sala od muzyki była dosyć duża. Był to jakby okrąg, typowa sala niczym nie różniąca się innym uniwersytetom. Usiadłam w środkowych rzędach, tak aby nie byś zbyt daleko jak i blisko środka sali i nauczyciela. spojrzałam na niego. Był bardzo wysoki. Miał chyba ponad dwa metry. Patrzył na wszystkich spod swoich okularów i mroził swoim wzrokiem. Spojrzał również na mnie. Chciałam wytrzymać jego spojrzenie jednak nie dałam rady. Zimno jego oczu sprawiało, że chwilowo zamarłam.

Obok mnie siedziały dwie dziewczyny. Równie nieśmiałe co i ja. Widziałam jak trzęsą im się ręce, ale były razem, a ja sama. Przyzwyczajona do tego stanu już nawet się nie stresowałam. Co ma być to będzie. I już.
-Witam. Proszę zwracać się do mnie Profesorze Snooty. Na moich zajęciach, nie ma strachu, nie ma że się boicie, a jeśli odczuwacie w najmniejszym stopniu strach... TO STĄD WYJDŹCIE ! - krzyknął. W sali zapadłą grobowa cisza. Każdy spojrzał po sobie, nikt jednak się nie ruszał z miejsca.
-Doskonale. Myślę, że możemy zaczynać nasze zajęcia.

Kiedy chodziłam pomiędzy klasami zrozumiałam, że ta szkoła to kompletne wariactwo. Podoba mi się to jednak. Kiedy zakończyłam już wszystkie swoje lekcje. Z masą notatek i zadań wracałam do pokoju. Zostało mi chyba najgorsze ze wszystkiego. Mianowicie samoobrona. Adrenalina która od samego rana buzuje w moich żyłach trzyma mnie na nogach. Zaraz po mnie do pokoju wpadła Meg. Minę miała podobną do mojej a w rękach targała podobny stos notatek.

-Chyba umrę. - powiedziała i rzuciła się na łóżko.- Nikola idź się przebierz za pół godziny mamy samoobronę.
-Przebrać się ? Ale w co ?- spojrzała na mnie pod byka.
-Jaja sobie robisz ? No w strój jakiś do ćwiczeń. Przecież nie chcesz chyba potargać białej bluzki ?
-Tak.. nie chce. - powiedziałam i ruszyłam do szafy. No ale co ja mam ubrać ?
-Muszą być koniecznie dresy ?
-Tak.. i buty takie do biegania. - odwróciłam się i zobaczyłam, że Meg ma na sobie czarne dresy i białą bokserkę.
-Ok... - postanowiłam, że wezmę bordowe spodnie i krótki biały cropp top do tego czarne air maxy.


-Zazdroszczę ci. -usłyszałam. I spojrzałam z szeroko otwartymi oczami na Meg.
-Czego ?
-Nic.. później ci powiem. Chodźmy już. - wyszłyśmy z pokoju. Ja cała w nerwach, ona zamyślona. ciekawe co mnie tam czeka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz