czwartek, 22 grudnia 2016

Rozdział 11.

-To jest sala od śpiewu. Twój pierwszy przystanek, później masz lekcje w sali naprzeciwko, tam odbywają się zajęcia aktorskie. Na kolejnych jesteśmy razem, to będzie kulturoznawstwo, oraz dziennikarstwo. Na ostatnich codziennie jest samoobrona. Módlmy się abyś nie trafiła do grupy śmierci. - stałyśmy przed salą numer 208. Meg cały czas czytała i studiowała nasze plany zajęć, a ja marzyłam aby już stąd iść, lub aby zaczęła się lekcja. Otaczało mnie mnóstwo nieznanych mi osób, wszyscy chodzili i niczym się nie przejmowali, tylko jak zwykle ja, zagubiona i niczego niepewna. Rozbrzmiał dzwonek. Meg podskoczyła wystraszona spojrzała na mnie i życzyła powodzenia po czym pobiegła do swojej sali.

Sala od muzyki była dosyć duża. Był to jakby okrąg, typowa sala niczym nie różniąca się innym uniwersytetom. Usiadłam w środkowych rzędach, tak aby nie byś zbyt daleko jak i blisko środka sali i nauczyciela. spojrzałam na niego. Był bardzo wysoki. Miał chyba ponad dwa metry. Patrzył na wszystkich spod swoich okularów i mroził swoim wzrokiem. Spojrzał również na mnie. Chciałam wytrzymać jego spojrzenie jednak nie dałam rady. Zimno jego oczu sprawiało, że chwilowo zamarłam.

Obok mnie siedziały dwie dziewczyny. Równie nieśmiałe co i ja. Widziałam jak trzęsą im się ręce, ale były razem, a ja sama. Przyzwyczajona do tego stanu już nawet się nie stresowałam. Co ma być to będzie. I już.
-Witam. Proszę zwracać się do mnie Profesorze Snooty. Na moich zajęciach, nie ma strachu, nie ma że się boicie, a jeśli odczuwacie w najmniejszym stopniu strach... TO STĄD WYJDŹCIE ! - krzyknął. W sali zapadłą grobowa cisza. Każdy spojrzał po sobie, nikt jednak się nie ruszał z miejsca.
-Doskonale. Myślę, że możemy zaczynać nasze zajęcia.

Kiedy chodziłam pomiędzy klasami zrozumiałam, że ta szkoła to kompletne wariactwo. Podoba mi się to jednak. Kiedy zakończyłam już wszystkie swoje lekcje. Z masą notatek i zadań wracałam do pokoju. Zostało mi chyba najgorsze ze wszystkiego. Mianowicie samoobrona. Adrenalina która od samego rana buzuje w moich żyłach trzyma mnie na nogach. Zaraz po mnie do pokoju wpadła Meg. Minę miała podobną do mojej a w rękach targała podobny stos notatek.

-Chyba umrę. - powiedziała i rzuciła się na łóżko.- Nikola idź się przebierz za pół godziny mamy samoobronę.
-Przebrać się ? Ale w co ?- spojrzała na mnie pod byka.
-Jaja sobie robisz ? No w strój jakiś do ćwiczeń. Przecież nie chcesz chyba potargać białej bluzki ?
-Tak.. nie chce. - powiedziałam i ruszyłam do szafy. No ale co ja mam ubrać ?
-Muszą być koniecznie dresy ?
-Tak.. i buty takie do biegania. - odwróciłam się i zobaczyłam, że Meg ma na sobie czarne dresy i białą bokserkę.
-Ok... - postanowiłam, że wezmę bordowe spodnie i krótki biały cropp top do tego czarne air maxy.


-Zazdroszczę ci. -usłyszałam. I spojrzałam z szeroko otwartymi oczami na Meg.
-Czego ?
-Nic.. później ci powiem. Chodźmy już. - wyszłyśmy z pokoju. Ja cała w nerwach, ona zamyślona. ciekawe co mnie tam czeka. 

Rozdział 10.

Kiedy weszliśmy do sali w której miało się odbyć rozpoczęcie było tam już wiele osób. Zaczęłam panikować więc szybko odwróciłam się by poszukać Meg lub chociażby Zayna.
-Nikola, tutaj jestem. - usłyszałam głos Zayna który stał obok grupki swoich przyjaciół. Spojrzałam na ich twarze i stwierdziłam że ja wcale nie nadaję się do tej szkoły. Czuję to, że jestem inna. Dziewczyna stojąca najbliżej Zayna patrzyła na mnie bezwstydnie oceniając mój ubiór, za chwilkę powiedziała coś półszeptem a cała grupa wybuchła śmiechem. Nie chciałam tam podchodzić więc nadal kręciłam się i szukałam Meg która jak na złość znikła mi z oczu. Już miałam ruszyć się z miejsca i niechętnie podejść do nadal śmiejącej się ze mnie grupy Zayna kiedy ktoś szarpnął moje ramię.
-Niki, tutaj jesteś. Przepraszam, ale zawołał mnie pan od samoobrony i musiałam do niego iść. Chodź musimy tam usiąść. - wskazała palcem na krzesła w kącie sali. Pokiwałam głową i już razem poszłyśmy zająć miejsca. Kiedy usiadłyśmy Meg zajęła się czymś na swojej komórce a ja mogłam spokojnie oglądnąć salę i przyglądnąć się uczniom i nauczycielom.

Kiedy wodziłam wzrokiem po sali zauważyłam, że prawie nikt nie jest ubrany tak jak ja. Wszystkie dziewczyny w tej szkole były takie same. Niczym się nie wyróżniały. Wyglądało to trochę tak, jakby ktoś skopiował je od góry do dołu. No dobrze, z tym, że się nie wyróżniają trochę przesadziłam. Kuse spódniczki, buty na szpilkach, wcięcie w bluzce do pępka, blond włosy, każda wysoka, szczupła oczywiście oprócz niektórych wyjątków. Przewróciłam oczami na ten widok. Przecież można wyglądać ładnie i sekswonie nawet kiedy nie jest się ubranym jak dziwka. A propo... tego słowa. Moje oczy właśnie trafiły na nieprzyjemny widok. Jakaś para właśnie namiętnie obściskiwała się na środku sali. Kiedy zauważyłam, że chłopak przesuwa swoją rękę i wkłada ją pod spódnicę tej dziewczyny mało co nie puściłam pawia.

-To Darek. Największe ciacho w tej szkole. Uwierz wiem co mówię. - powiedziała rozbawiona Meg.
-Nie wiem, nie widziałam nawet jego twarzy bo mam wrażenie, że ta dziewczyna zaraz tak szeroko otworzy te usta ze go zje.- Meg zaśmiała się głośno i zwróciła uwagę kilku par oczu.
-Masz racje. To największa dziwka w tej szkole. Chodziła chyba już  każdym chłopakiem, a z Darkiem, no cóż jeśli dobrze pamiętam, byli ze sobą już 10 razy i 10 razy się rozeszli, najwidoczniej znów do siebie wrócili. - powiedziała Meg.
-Nieźle. Czyli jest aniołem, ale zachowuje się jak diabeł.
-Oj nie kochana. Anioł to tylko takie nasze "przezwisko", tak naprawdę jesteśmy zwykłymi ludźmi z nadprzyrodzonymi zdolnościami. - mrugnęła do mnie i znów zaczęła pisać jakiegoś sms-a.

Ja znów spojrzałam na środek sali, jednak naszej obściskującej się pary już nie było. Szkoda bo bardzo chciałam zobaczyć twarze tych dwóch żeby później wiedzieć z kim się nie zadawać. Tym razem na środek sali wyszła jakaś nauczycielka i zaczęła swoją przemowę.

-Witam wszystkich na  rozpoczęciu roku szkolnego ! - powiedziała dosyć głośno na sali rozbrzmiały oklaski. Wszyscy wstali i zaczęli coś krzyczeć. Meg pociągnęła mnie za ramię abym wstała. Kiedy oklaski ucichły znów wszyscy usiedli. Wyszła Dyrektorka szkoły. Spojrzała na każdego i uśmiechnęła się szeroko. Zaczęła swoja przemowę o tym jak bardzo ważny jest dla niej ten czas. Że z każdym rokiem jest z nas dumna i o tym, że w nas wierzy. Znów wszyscy zaczęli klaskać.

-Kochani uczniowie. Zapraszam Was wszystkich na uroczyste śniadanie, a później wszyscy udamy się już do sal lekcyjnych. - zakończyła dyrektorka i wszyscy zaczęli wychodzić z sali.
-Chodźmy musimy sobie zając miejsca gdzieś koło Zayna. - powiedziała Meg i pociągła mnie za rękę. Zaczęłyśmy iść a wszyscy obok których przechodziliśmy zaczęli na nas patrzeć.
-Dlaczego tak się patrzą ? Dziwnie się czuję. - szepnęłam a Meg się zaśmiała.
-Jesteś tu nowa, musisz się przyzwyczaić. -świetnie, pomyślałam i zakryłam się lekko włosami aby nie widzieli mojego zażenowania.

Kiedy weszłyśmy do sali, gdzie miało się odbyć to całe "uroczyste śniadanie" odkryłam że to zwykła stołówka. Ludzie siedzieli przy okrągłych stolikach, śmiali się i gadali. Z drugiej strony sali pomachał do nas Zayn. Siedział przy jednym stoliku wraz z 2 dziewczynami i 3 chłopakami. W moim brzuchu niebezpiecznie wszystko się przewróciło. Znów przypomniała mi się ta sytuacja, kiedy się ze mnie śmiali. Podeszłyśmy do stolika i Meg wskoczyła szybko na miejsce obok Zayna.
-Cześć kochani, to nasz nowy aniołek ma na imię Nikola, Przywitajcie się.
-Cześć. - powiedziałam i podałam rękę pierwszej dziewczynie.
-Nikola. - chciałam się przywitać i przedstawić, jednak dziewczyna nie odwzajemniła tego gestu tylko spojrzała na rękę i oznajmiła wszystkim, że idzie wziąć coś do jedzenia. Spojrzałam na resztę towarzystwa ale nikt nie był mną zainteresowany więc po prostu usiadłam obok Meg i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.
-Dobra, ja też idę po coś do jedzenia. Wziąć wam coś ? - zapytał Zayn zwracając się do mnie i do Meg.
-Ohhh Zayn jaki ty jesteś dobry. - zaśmiała się Meg przewracając oczami - poproszę dwa hamburgery i sok pomarańczowy.
-A ty Nikola ?
-Ja... ja chyba sama pójdę coś sobie wybrać.
-Ok, w takim razie chodź ze mną. - Zayn puścił mi oko i uśmiechnął się podając mi rękę bym mogła wstać.Cicho podziękowałam i dopiero wtedy cały stół spojrzał na mnie z pogardą w oczach.

-To z nimi jest coś nie tak, czy ja jestem dziwna ? - zapytałam Zayna kiedy odeszliśmy trochę od stolika.
-To ty jesteś dziwna - popatrzył na mnie z swoim ironicznym uśmiechem.
-Żartuję, po prostu jesteś nowa. Nie wiedzą czy mogą ci zaufać.
-Ok... - powiedziałam z nutką niepewności w głosie.
-Więc, co bierzesz ? - zapytał, a ja spojrzałam na bufet. Nie widziałam nic dla siebie a ponieważ wszystko prawie było mięsne, postanowiłam wziąć sałatkę.
-Poproszę sałatkę i sok pomarańczowy. - Zayn spojrzał na mnie jakbym była co najmniej chora psychicznie.
-Po tej sałatce nie będziesz mieć siły nawet wyjść z tej sali. Jesteś weganką czy coś ?
-Tak Jestem wegetarianką, ale spoko, jestem silniejsza niż ci się wydaje. -spojrzał na mnie oceniając.
-Tak, właśnie widzę. Jesteś chyba najniższa z tej szkoły, żadnych mięśni, jednym słowem nic. Życzę ci powodzenia na samoobronie, mogę się założyć, że po pierwszym dniu będziesz leżeć miesiąc i płakać mówiąc i narzekając jak wszystko cię boli.. - podrapał się po głowie i zaczął składać swoje zamówienie nie czekając na moją odpowiedź. Kiedy wracaliśmy do stolika postanowiłam zapytać o co mu chodziło.
-Nie jesteś jasnowidzem i nie wiesz jaka jestem. Nie waż się mnie oceniać.- spojrzał na mnie unosząc brwi, za chwilę na twarzy pojawił się ten jego ironiczny uśmiech którego nienawidziłam.
-Słuchaj, jeśli myślałaś, że jesteś tu na wakacjach to się myliłaś. Tutaj wszystkie dziewczyny są twarde. Jeśli trafisz na walkę z jakąś dobrą zawodniczką, nie masz szans zgładzi cię jednym ciosem. Ale spokojnie ja będę w ciebie wierzył. - mrugnął do mnie i usiadł do stolika. Ja również podeszłam do swojego miejsca i zaczęłam samotnie grzebać w sałatce. Czyli mój koszmar dopiero się zaczyna.

niedziela, 27 listopada 2016

Rozdział 9.

-Halo, mamuś ?
-Nikola ? Kochanie czemu wczoraj nie odbierałaś ? Tak strasznie się o ciebie martwiłam!
-Przepraszam... wczorajszy dzień był dla mnie okropnie długi i męczący nie pomyślałam nawet aby sprawdzić czy nie dzwoniłaś.
-Ohhh... kotku. Wszystko dobrze ? Jak podróż ? Jak pokój ? Poznałaś już kogoś ?
-Mamo... kim ty byś była gdybyś nie zadała tylu pytań ? Tak wszystko dobrze. Już wszystko wiem. Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś mi że ja, ty i Czarek jesteśmy...
-Cicho ! Nikola nie wolno tego mówić na głos. Proszę cię.
-Ale to przecież nie jest żadna tajemnica !
-Masz rację to nie jest tajemnica, ale nie można tego tak ogłaszać.
-Dobrze, już spokojnie. Mamo lepiej powiedz jak u ciebie ? Jak w domu wszystko dobrze ?
-Tak. Nie masz się czym martwić. Chłopcy bardzo za tobą tęsknią. Nie mogą się doczekać kiedy przyjedziesz do nas w odwiedziny.
-Też bardzo za nimi tęsknię. Uściskaj ich ode mnie i tatę oczywiście też.
-Oczywiście. Chwila... a czy ty nie masz dziś rozpoczęcia nauki ?
-Tak. Właśnie ja i moja współlokatorka się ubieramy. Ma na imię Megan i jest bardzo miła. Wczoraj bardzo mi pomogła, przyniosła specjalnie dla mnie nawet kolację i dopilnowała żebym dziś się nie spóźniła na zajęcia. Mamo, myślę że znalazłam w końcu pierwszą swoją prawdziwą koleżankę.
-Ciesze się kochanie. Życzę ci dziś dużo szczęścia. Pamiętaj dzwoń do mnie zawsze jeśli będziesz potrzebowała pomocy. Musze już niestety kończyć, bliźniaki znów coś narozrabiały.
-Dobrze mamo do usłyszenia, kocham cię.
-Ja ciebie też. Do usłyszenia misiu.

Skończyłam rozmowę i spojrzałam na ogromny dziedziniec.  Już wiedziałam, że to będzie moje ulubione miejsce do spędzania wolnego czasu. Na środku znajdowała się ogromna fontanna, wokół rozciągał się zielony plac, było kilka huśtawek i ławeczek. Zauważyłam, że niektórzy już tam przebywali siedząc wspólnie na kocach i się śmiejąc. Całości dopełniało ogromne drzewo wiśniowe.

-Pięknie tu, prawda ? -z zamyślenia wyrwał mnie głos Zayna. Odwróciłam się zaskoczona i zauważyłam, że również ubrany jest dziś na galowo. Pod biała koszulą zauważyłam jakieś napisy, dopiero teraz przyjrzałam się dokładnie i zauważyłam, że jest wytatuowany.
-Spokojnie, dziś nie mam przy sobie pistoletu. - puścił mi uśmiech który dosłownie zwalał z nóg. Odwróciłam się szybko żeby nie widział mojego zażenowania.
-No wiesz... przynajmniej teraz. -dopowiedział. Zobaczyłam, że oparł się o barierkę obok mnie.
-Mamy tu niezłe widoki prawda ? - zapytał więc zmusiłam się by mu odpowiedzieć.
-Tak. To prawda. Czego się tu uczysz ? - zapytałam by jakoś utrzymać konwersację.
-Oprócz samoobrony, walki i tych innych dupereli które mamy wszyscy razem to śpiewu i aktorstwa.
-Wszyscy razem ? Czyli cała szkoła uczy się samoobrony na tak jakby jednej lekcji ?- rozśmieszyłam go tym pytaniem.
-Tak, tylko jesteśmy podzieleni losowo na grupy. Nigdy nie wiesz gdzie trafisz.
-Oh... ok.
-A ty czego chcesz się uczyć ?
-Podobnie jak ty. Tylko jeszcze rysunku i tańca.
-Rysunku? Szczerze nie polecam. Chociaż, że ta szkoła jest tutaj najlepsza nauczyciele od plastyki są okropni. Sam byłem na tych zajęciach i czułem jak bardzo cofam się w tym co robię.
-Hmm.. jeszcze nad tym pomyślę. Wiem, że na pewno jestem zapisana na zajęcia dziennikarskie i taniec. Trzecie zajęcia mam wybrać po tygodniu nauki tutaj.
-Więc będziesz miała szansę zobaczyć jak bardzo beznadziejne są zajęcia plastyczne i nie popełnisz błędu jak ja. - szturchnął mnie ramieniem a ja popatrzyłam na niego.

-To co idziemy ? - zapytała Megan która stała w drzwiach balkonowych z miną jakby zaraz miała kogoś zabić.
-Tak. - odezwał się Zayn i przeszedł obok Meg szturchając ją ramieniem, jakby specjalnie.
-Coś się stało ? - zapytałam cicho kiedy znalazłam się bliżej mojej koleżanki.
-Nic. Chodźmy już na to rozpoczęcie. - posłała mi wymuszony uśmiech i nie czekając na nikogo ruszyła korytarzem do wejścia na salę.Popatrzyliśmy na siebie z Zaynem, wzruszyliśmy ramionami i ruszyliśmy szybkim krokiem za Meg.

sobota, 5 listopada 2016

Rozdział 8. Mam koleżankę.

-Nikola... wstawaj... - usłyszałam jakiś szept przy swoim uchu. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie gdzie jestem i co robię. Powoli otworzyłam oczy a obok mnie stała uśmiechnięta Meg.
-Przepraszam, że cię budzę, ale za godzinę rozpoczynają się twoje pierwsze zajęcia więc pewnie chciałabyś się przygotować. - chwyciłam szybko komórkę do ręki. Była godzina 6:55 , dodatkowo miałam 14 nieodebranych połączeń od mamy.
-O kurcze Meg !! Dziękuję. Wczoraj na śmierć zapomniałam włączyć budzika.- wygrzebałam się szybko z łóżka i poszłam do szafy wyciągnąć na dziś jakieś ubrania.
-Nie ma sprawy. Co dziś ubierasz ?  - zapytała Meg. Zdziwiona spojrzałam na nią. Chyba jeszcze do mnie nie dotarło , że mam koleżankę i mogę z nią rozmawiać na każdy temat.
-Hmm... właśnie się zastanawiam. A ty ?
-Wiesz... przepraszam ale pozwoliłam sobie przejrzeć wczoraj twoje ciuchy. ty nie masz tam żadnych kolorów oprócz czarnego i szarego !- zaśmiałam się lekko.
-Taaak wiesz... czarny do mnie chyba pasuje.
-Taaak, ale czasami warto spróbować czegoś nowego.
-Taaak, to prawda ale dziś stawiam na wygodę. - obie wybuchnęłyśmy śmiechem same nie wiedząc dlaczego.

Po krótkim prysznicu, uczesałam swoje włosy i ubrałam się w czarne spodnie, mokasyny w szaro-czarne paski, białą koszulę i sweterek. Całość prezentowała się całkiem znośnie i idealnie na pierwszy dzień rozpoczęcia nauki. Wychodząc z łazienki zauważyłam, że Meg również wybrała podobny styl. Tylko ona ubrała ołówkową czarną spódniczkę i białą bluzkę, do tego czarne wysokie szpilki dzięki czemu przerosła mnie o jakieś 5 cm.

-No, no, no. Ślicznie wyglądasz ale brakuje ci czerwonej szminki. - mrugnęła do mnie i wróciła do malowania swojego oka.
-Nie sądzę, nie lubię zbyt dużo makijażu na sobie.
-Jak uważasz, ale uwierz ze mną zapoznasz wszystkie tajniki makijażu. - zaśmiałam się i zaczęłam ścielać swoje łóżko.
-Nie uważasz, że nasz pokój jest nieco nudny ? - zapytałam.
-Taaak, przydało by się go jakoś odświeżyć. Co ty na to abyśmy wybrały się na jakieś zakupy w ten weekend ?
-Jasne bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się do jej odbicia w lustrze. Spojrzałam na komórkę. Była dopiero 7:30 więc zostało jeszcze pół godziny.
-Zadzwonię do mamy, zaczekasz na mnie ? - zapytałam Meg.
-Jasne, możesz wyjść na nasz balkon.
-My mamy balkon ? -Zdziwiłam się.
-Tak, w każdym pokoju jest balkon. Możesz patrzeć z niego na szkolny dziedziniec.
-Super... Dzięki że mi powiedziałaś sama pewnie bym się nie zorientowała. - zaśmiałam się i ruszyłam aby otworzyć okno balkonowe.

poniedziałek, 31 października 2016

Rozdział 7. Nocne przemyślenia.

To znów ja, Nikola. Ta sama, ta zwykła Nikola. Leżę właśnie na swoim łóżku, po drugiej stronie pokoju śpi moja lokatorka Meg. Ja spać nie mogę. Dlaczego ? Sama nie wiem. Może to natłok myśli, może to nowa sytuacja do której mam się przystosować. A może to wszystko mi się śni. Może śpię jeszcze w samolocie i powinnam się teraz obudzić. Z tych wszystkich emocji nie miałam czasu na własne przemyślenia. Kiedy wróciłam po rozmowie z panią Sparks do pokoju byłam nieco oszołomiona. Megan widząc stan w jakim się w tamtej chwili znajdowałam przyniosła mi kolację i kazała odpocząć. Dobra z niej koleżanka. Dopiero w tedy tak bardziej się jej przyglądałam.

Jest bardzo śliczna, bardzo zazdroszczę jej urody. Potrafi ukazać swoje zalety, lubi ubierać bluzki z dekoltem i krótkie spódniczki, przynajmniej tak dziś wywnioskowałam. Widziałam jak wyciąga tylko takie ubrania z szafy. Wygląda jednak bardzo słodko jak się tak ubiera, nie jak jakaś tania lala. Włosy ma trochę krótsze od moich, jest blondynką. Ma dojrzałą twarz, jednak kiedy się uśmiecha wygląda jak duże dziecko. To oczywiście tylko jej zaleta. Nie poznałam jeszcze jej charakteru. Jednak po dzisiejszym dniu mogę wywnioskować, że jest dobrą osobą. Dziś dużo mi pomogła, gdyby nie ona to mogę się założyć, że już bym tu umarła. I to dosłownie.

Zayn, który dziś celował do mnie pistoletem to o rok od nas starszy chłopak. Jest bardzo wysoki, Meg mówiła że wszystkie dziewczyny za nim szaleją, i że oczywiście to nie jest jedyny przystojniak w tej szkole. Widziałam jak lekko się rumieni kiedy wspominała o niejakim Zake'u.  Ja w Zaynie nie widzę nic nadzwyczajnego, przynajmniej teraz. Ma ciemne włosy, zarost, duże oczy, wysoki i dobrze zbudowany. To tyle co mogę o nim powiedzieć jak na razie. Nie zwrócił szczególnie mojej uwagi. Co nie oznacza, że jest bardzo pewny siebie i przy tym ogromnie onieśmielający.

Kolejny głęboki oddech. Teraz najtrudniejsza cześć którą musze wam powiedziec. Bo widzicie, na tej rozmowie z panią Sparks... czegoś się dowiedziałam. Opowiem wam to tak jak ona mi to opowiadała

*-Widzisz Nikola. Napewno twoja mama nie raz opowiadala ci o wróżkach, o aniołkach, i napewno słyszałaś przeróżne historie o wampirach czy wilkołakach, a także o demonach, czyli aniołach ciemności. Co by się stało, gdybym ci powiedziała że one naprawdę istnieją ? - zapytała mnie.
-Nie uwierzyłabym pani. To nie możliwe. - odpowiedziałam jak najbardziej poważnie ona jednak odchyliła się na swoim fotelu i równie poważnie popatrzyła w moje oczy.
-One istnieją Nikola. Musisz to wiedzieć.- tym razem to ja zaczełam się śmiać.
-Nie wierzę pani, nie ma czegoś takiego jak wilkołaki.
-Oh... przepraszam wprowadziłam cię w błąd. Wilkołaków oczywiście nie ma, ale są anioły, te dobre i te złe, są także czarownice i czarodzieje.
-Nie prawda. Nie wiedzę pani !
-Nikola prosze cię nie zachowuj się jak dziecko !
-Nie jestem dzieckiem.  Odkąd żyję nie znam nikogo kto widział, czy był aniołem, nigdy nie widziałam demonów, jak to pani ujęła, jak mam pani uwierzyć ? Nie ma pani dowodów że takie coś istnieje ! Myślałam że to porządna szkoła a nie szpital dla chorych psychicznie... ! - kiedy wydzierałam się na cały gabinet, a pani Sparks nawt nie ruszyła się ze swojego fotela i patrzyła na mnie tymi swoimi niewinnymi i współczującymi oczami zrozumiałam że nie kłamie. Załamana i zmeczona usiadłam znów na krześle i się rozpłakałam. Nie wiem dlaczego, czy z bezsilności  czy z natłoku wrażeń.
-Wiem, że cięzko ci w to uwierzyć. Ale musisz wiedziec że ty jesteś jedną z nas. Jesteś aniołem dobrej strony i doszłaś już do takiego wieku kiedy musisz do nas dołączyć. Musisz nam pomóc zwyciężyć, ale najpierw jeszcze duzo się musisz nauczyć.
*

Kiedy teraz wspominam tą rozmowę znów prechodzą mnie ciarki. Jestem aniołem, jestem wojownikiem dobra. Cóż za ironia.
Pamiętacie opowiastki z dzieciństwa, kiedy babcia mówiła że aniolki są dobre, mają piękne skrzydła, nigdy nikogo nie krzywdzą ? To nie prawda. Pani sparks tłumaczyła mi, że my-anioły nie mamy skrzydel, nie jesteśmy tacy dobrzy, zabijamy tych złych ludzi, zabijamy demony, używamy broni i wcale nie jesteśmy tacy święci. Żyjemy tak jak zawsze, prostym życiem, czasem szalonym, ale normalnym. Nawet nie wiecie, kiedy koło was przechodził jakiś anioł. Teraz to ja nim jestem.  To dzięki mamy ja i mój brat możemy nazywać się aniołami.

Demony to już inne kreatury. To oni są tymi złymi, przyjmują różne postacie. Mogą być zwierzęciem czy człowiekiem. Kiedy zapytałam jak możemy je rozpoznać pani Sparks uśmiechnęła się i pokazała na swoje serce. Każdy to czuje. A czasami same ukazują swoją postać, czyli czarne oczy. Ale trzeba być bardzo uważnym.

Nadal po tym wszystkim się zastanawiam czy ja naprawdę to przeżywam. Czy to wszystko prawda. Jednak po dzisiejszym dniu wszystko jest możliwe. Sięgnęłam po szklankę wody która stała na stoliku. Napiłam się a ona przyjemnie rozlała się po moim gardle które cały czas domaga się nawodnienia. Dziś... idę spać. Jutro czeka mnie kolejny ciężki dzień. Mianowicie początek roku i zapoznanie się z wszystkimi uczniami tej szkoły. Szkoły aniołów.

Rozdział 6. Jasna strona.

Stałam przy ścianie. Mój krzyk rozniósł się po pomieszczeniu i dotarł do uszu sprawcy całego zamieszania. Z bijącym sercem podniosłam ręce w geście poddania, do oczu natychmiastowo napłynęły mi łzy. Dzieliły mnie jakieś dwa metry od mężczyzny który trzymał pistolet nakierowany prosto na mnie. Uśmiech z jego twarzy natychmiastowo zniknął, chwilowo złapaliśmy kontakt wzrokowy. Do pokoju wpadła zdyszana Megan.

-Co tu się dzieje ? - zapytała, ale kiedy mnie zobaczyła, oraz to że patrzę prosto na lufę pistoletu zrozumiała.
-Dawaj to, stoisz jak głupek. - chwyciła pistolet z ręki chłopaka i skryła za plecami. On jakby dopiero wtedy się ocknął i podrapał się nerwowo po karku.
-Nie wiedziałem... że mamy nową koleżankę. - znów na mnie zerknął. Był bardzo pewny siebie. Meg ruszyła do mnie i złapała za ramię.
-Nikola, niczym się nie przejmuj, to... ty wszystkiego się dowiesz. Spokojnie. - wytłumaczyła mi. Gula w gardle podrosła mi jednak jeszcze bardziej. Nie mogłam z siebie nic wydusić. Ruszyłam się jednak i przeszłam na środek pokoju. Chłopak lekko się uśmiechnął, a kiedy zobaczył moją przerażoną minę parsknął śmiechem.

-Jak mam niby być spokojna ?! Wszyscy coś ukrywają, macie jakieś pieprzone tajemnice a ja o niczym nie wiem. Czuję się jak jakaś zabawka ! Najpierw moja mama, później wy a teraz ktoś wbiega do pokoju z uśmiechem na twarzy i oznajmia że nauczyciel pozwolił wam strzelać do demonów!!! To jest normalne ?
-Masz rację. Chodź, zaprowadzę cię do dyrektorki. Tak wszystko stanie się jasne. - spojrzałam na Meg która stała jakby niewzruszona moimi słowami.
-Sorki, następnym razem będę bardziej uważał.
-Zayn, spadaj na zajęcia. Co cię napadło żeby biegać z bronią po szkole ? - powiedziała Meg śmiejąc się pod nosem i pokazała żebym szła za nią. Przechodząc obok tego chłopaka dopiero zauważyłam jak bardzo wysoki i postawny jest. Popatrzył na mnie z góry, uśmiechając się... jakby miło. Nie chciałam wchodzić z nim w żadne gadki więc ruszyłam szybko za Meg.

W ciszy, która zdawała się trwać wiekami oraz po pokonaniu ogromnej ilości schodów prowadzących na dół w końcu stanęłyśmy pod drzwiami gabinetu dyrektorki.
-Przepraszam.... za wszystko. wiem że czujesz się wyobcowana, ale pamiętaj że u mnie zawsze możesz szukać pomocy. - powiedziała nieśmiało Meg.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niej pocieszająco.
-Wchodź, zaraz poznasz kim naprawdę jesteś. Zobaczymy się na kolacji. - odwróciła się bez słowa i ruszyła w drogę powrotną.

***

Nikola spojrzała na ogromne drzwi. Po kilku głębokich oddechach w końcu odważyła się wejść do sali. w ogromnej oszklonej sali, za długim biurkiem siedziała średniego wieku kobieta. Ogrom tego gabinetu przytłaczał nieco drobną osobę Nikoli. Kiedy tylko drzwi zamknęły się z lekkim trzaskiem głowa kobiety szybko się podniosła. Na jej ustach wykwitl najbardziej sztuczny uśmiech jaki tylko można sobie wyobrazić.
 -Nikola, jak dobrze że cię widzę. Nazywam się Clar Sparks - wstała zza biurka i ruszyła na przywitanie. Była bardzo wysoka i chuda, nogi zdawały się być tyczkami. Jej wysokie obcasy stukały w płytki. Podeszła i pocałowała dwa razy zmieszaną Niki w policzki.
-Dzień dobry. - odpowiedziała Nikola i lekko się uśmiechnęła.
-Siadaj aniołku. Napijesz się czegoś ? - zapytała dyrektorka i wskazała na fotel.
-Nie, dziękuję. - odpowiedziała z grzeczności Nikola choć tak naprawdę bardzo chętnie by coś zjadła i się napiła, dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo głodna i zmęczona jest. Kobieta szybko jednak nalała jej do szklanki trochę wody.
-Dziękuje. - podziękowała cicho i usiadła.
-Zacznijmy od początku. Wiesz o tym, że świat jest podzielony. Znasz może Gwiezdne wojny ? Była tam ciemna i jasna strona. Oh... broń Boże u nas nie ma żadnych gwiezdnych wojen, jest jednak taki podział.Jak myślisz po jakiej stronie my jesteśmy ?
-Po jasnej stronie ?
-Tak. Jesteśmy po jasnej stronie. A teraz najważniejsze pytanie. Słyszałaś kiedyś o aniołach ? - uśmiech z twarzy pani Sparks zniknął, przybrała maskę która nie ukazywała żadnych emocji. Natomiast w głowie Nikoli roiło się  pytań. Czy pani Sparks oszalała ? O co ona ją pyta ?

niedziela, 30 października 2016

Rodział 5. Pozwolono im strzelać do sztucznych demonów.

-Robi wrażenie prawda? - zapytał mnie kierowca a ja tylko pokiwałam głową na znak zgody.
-Twoja przewodniczka już na ciebie czeka. Stoi przed samą bramą. Miło było cię poznać. Jeśli kiedyś będziesz potrzebowała podwózki możesz dzwonić na ten numer. - podał mi swoją wizytówkę i wysiadł z samochodu nie dając mi dojść do słowa. Przeszedł na około, otworzył mi drzwi i podał rękę.
-Ja również dziękuje. - posłałam mu ciepły uśmiech. Nie był aż taki zły na jakiego wyglądał. Chwile później podał mi moją czarną walizkę i odjechał. Popatrzyłam na bramę i zobaczyłam jakąś dziewczynę. Pomachała do mnie i zawołała.

-Cześć jestem Megan, ale proszę mów mi Meg. - uśmiechnęła się do mnie i podała mi rękę.
-Cześć, Nikola. Miło mi cię poznać. - odwzajemniłam gest.
-Masz bardzo ładne imię. Dziś jestem twoją przewodniczką, ale mam nadzieję, że się polubimy, widziałam że to właśnie ciebie przypisali mi do pokoju. Nie martw się nie jestem taka zła na jaką wyglądam. - zaśmiała się i nie czekając na mnie ruszyła do przodu.
-Nie wyglądasz na złą. Mamy tu podwójne pokoje ?
-Ohh... dzięki to miłe. Tak są podwójne. Chodź pokażę ci całą szkołę, jutro już zaczynamy zajęcia. Mamy bardzo podobny plan zajęć, niekiedy mamy je razem, niekiedy nie, ale nie martw się zaraz poznasz całą moją paczkę. Niektórzy są dziwni, ale nie martw się wszyscy jesteśmy tutaj dla jednego celu, by zwyciężyć ze złą stroną mocy.
-Złą stroną mocy ? O czym ty mówisz ?
-Haha, jeszcze o niczym nie wiesz, prawda ?
-A o czym miałabym wiedzieć ?
-Nie wiesz że ta szkoła jest... no cóż trochę inna niż wszystkie ?
-O czym wy mówicie ? Najpierw ten kierowca, teraz ty. Nie wiem o co wam chodzi.
-Nie martw się wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.

Kiedy doszłyśmy do drzwi szkoły zaprało mi dech w piersiach. Ta szkoła z daleka wydwała się ogromna, teraz z bliska jest jeszcze większa. Meg bez problemu pchnęła ciężkie drzwi i wpuściła mnie do środka. Przed oczami ukazał mi się ogromny hol. Po obu stronach były schody długie i kręcone prowadzące na drugie piętro które było jakby z balkonem, na środku stał stolik z kwiatami, na balkonie wisiał ogromny szyld z nazwą szkoły. Na suficie wisiał szklany żyrandol. Wszystko to robiło wrażenie. Na ścianach wisiały obrazy, w kątach stały olbrzymie kwiaty i lampy, roiło się od różnych drzwi które prowadziły do różnych sal. Obróciłam się dookoła i popatrzyłam na Meg która stała z uśmiechem.

-Podoba ci się ? - zapytała a ja pokiwałam głową. Zaśmiała się cicho i ruszyła do schodów.
-Aby przejść do naszego pokoju musimy iść na górę, później przechodzimy przez korytarz, który też na pewno ci się spodoba i wchodzimy do naszego akademika. Tam wszyscy śpimy, chłopcy po jednej a dziewczyny po drugiej stronie szkoły. To naprawdę duży budynek dlatego gdzieniegdzie mamy ruchome schody i windy. To nie jest jedyne wejście do akademika, jest też po drugiej stronie, prosto z wyjściem na miasto. Kiedyś cię wezmę i cię oprowadzę jeśli tylko będziesz chciała.
-Jasne, bardzo chętnie.

Kiedy w końcu wdrapałyśmy się na górę i przeszłyśmy długie korytarze dotarłyśmy do pokoi. Meg pokazała mi gdzie mają sypialnie chłopcy, a gdzie my. Nasza sypialnia była chyba położona najdalej, na samym końcu. Zdziwiłam się ponieważ kiedy weszłyśmy była ona zadziwiająco duża i przytulna. Zawsze takie akademiki kojarzyły mi się z czymś obleśnym, ten był na prawdę fajny. Był cały w kolorze bordowym i białym. Bordowe i białe zasłony, taka sama pościel i ściany. Były też dwie duże szafy i szafeczki, biblioteczka i wspólna łazienka. Ucieszyłam się na ten widok.

-To ja cię na razie zostawiam. Rozpakuj się spokojnie, zapoznaj ze wszystkim a ja idę zawiadomić panią Piergies że już dotarłaś. Strasznie chciała cię poznać. Ciesze się że mam ciebie w pokoju a nie jakąś zwariowaną damulkę. - podeszła i mnie przytuliła. Poczułam w tedy pierwszy raz w życiu że mogę się z kimś zaprzyjaźnić. Również ją przytuliłam.
-Też się cieszę i dziękuję za wszystko.
-Nie ma sprawy. Dobrze to powodzenia ja wracam za jakieś pół godziny i idziemy zwiedzać dalej. - uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Zostałam sama ze swoimi myślami i nierozpakowaną walizką. Obróciłam się jeszcze raz lustrując pokój. Chwyciłam swoją walizkę i chcąc uporządkować swoją stronę pokoju i swoje myśli zabrałam się za rozpakowywanie.

-Meg, chodź szybko, pan Gregor pozwolił nam strzelać do sztucznych demonów!!! - kiedy siedziałam na podłodze i układałam swoje rzeczy do pokoju wbiegł jakiś chłopak z pistoletem w ręce. Przerażona zerwałam się na równe nogi i zaczęłam krzyczeć.

Rozdział 4. Samolotem, do nowego życia.

-Proszę o bilet. - powiedziała z ogromnym uśmiechem na twarzy stewardessa. Podałam jej bilet odwzajemniając lekko uśmiech. Puściła mnie do przodu i ruszyłam czerwonym korytarzem do samolotu. Kiedy przekroczyłam jego próg poczułam ten zapach. Coś jakby pomieszanie nowości, przeróżnych perfum i potu. Zawróciło mi się w głowie. Ruszyłam więc szybko na swoje miejsce, usiadłam i zamknęłam oczy. Za chwilę poczułam obok siebie jakiś ruch. Zobaczyłam starsze małżeństwo. Właśnie siadali na miejscach obok mnie.

-Dzień dobry. - oboje posłali mi ciepły uśmiech.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam i poprawiłam się w fotelu odwracając się w stronę okna.
-Ma pani piękne oczy. Tylko dlaczego takie smutne ? - zapytał starzy pan a ja nagle się spięłam. Poczyłam jak na policzki spływa mi ciepły rumieniec.
-Henryku, daj pani spokój. Bardzo panią przepraszam. - mrugnęła do mnie kobieta.
-Dziękuję... - udało mi się wydusić.

Kiedy wzbiliśmy się w powietrze mogłam podziwiać widoki za oknem. Z słuchawkami w uszach i książką w ręce mogłam znów być sobą, być w swoim świcie. Popatrzyłam na starsze małżeństwo. Spali razem w objęciach przykryci kocem. Uśmiechnęłam się na ten widok i sama zaczęłam zaykać oczy.

Obudziło mnie lekkie szarpanie.
-Już będziemy lądować. Proszę zapiąć pasy. -powiedziała stewardessa i ruszyła dalej. Przetarłam lekko oczy i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Spakowałam szybko książkę, wyłączyłam komórkę i zapięłam się w pasy. Nigdy nie lubiłam lądowań. Strasznie się stresowałam. 

Po kilku okropnych chwilach, zaciskania pięści, krzywienia się i innych rzeczach w końcu mogłam stanąć na nogach. Na taśmie przesuwały się walizki. Kiedy zauważyłam swoją podeszłam szybko, chwyciałam i ruszyłam do wyjścia.

-Przepraszam czy  pani Nikola White ? - zapytał mnie starszy mężczyzna ok. 30.
-Zależy kto pyta. - odpowiedziałam wyrywając rękę z jego uścisku. Wyprostował się popatrzył na minie i wyciągnął rękę.
-Przepraszam. Jestem Magnus Trainor. Kierowca w szkole High School of the arts" w Los Angeles. Dostałem rozkaz aby odebrać panią z lotniska. - popatrzyłam na niego badawczo. Czy on czasem nie kłamał ? Skąd on zna moje imię ? Ten dzień robi się coraz to bardziej dziwny.
-Nie dostałam żadnej informacji, że ktoś ma mnie odbierać. - odwróciłam się i chciałam ruszyć dalej jednak on znów złapał mnie za ramię.
-Proszę mi zaufać. Jestem tu z rozkazu Dyrektor szkoły.

Nie wiedziałam czy zrobiłam dobrze, jednak kiedy wyszliśmy z budynku i zobaczyłam czarny samochód z logo szkoły lekko się uspokoiłam. Magnus wziął moją walizkę i otworzył drzwi do samochodu.
-Droga powinna nam zająć jakieś pół godziny. - oznajmił Magnus wsiadając do samochodu i patrząc na mnie w lusterku.
-Dobrze. Dziękuje. - uśmiechnął się do mnie i zapalił silnik. Prze pierwsze pięć minut nerwowo bawiłam się rękami. Co chwilkę ciężko oddychałam.

-Proszę się tak nie stresować. Nasza szkoła jest bardzo bezpieczna i niczym nie różni się od innych... no dobrze może ma kilka tajemnic, no i może w małym stopniu się różni, ale szybko się przyzwyczaisz. - powiedział Magnus i zaczął się śmiać. Popatrzyłam na jego roześmianą twarz. Mi samej nie było do śmiechu.
-Pod jakim względem się różnimy ?
-Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, ale uwierz będziesz miło zaskoczona. - mrugnął do mnie i znów patrzył na drogę.
-Wcale mi Pan nie pomógł. teraz jeszcze bardziej się stresuje. - kiedy to powiedziałam znów wybuchnął głośnym śmiechem. Zaczerwieniłam się lekko nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Stres zostaw sobie na później, teraz pełen relaks bo mi jeszcze osiwiejesz.

Po tej rozmowie nie czułam się wcale dobrze. Miałam minę jakby zaraz mieli mnie obdzierać ze skóry. Za każdym razem kiedy Magnus widział moją minę wybuchał śmiechem i powtarzał że wyglądam jak zagubione dziecko, któremu odebrali lizaka. Z tym że ja właśnie się tak czułam, byłam zagubiona.

-Zobacz, już dojechaliśmy. - popatrzyłam za okno i wręcz oniemiałam z zachwytu. Magnus miał rację, to nie była zwykła szkoła, ona wyglądała jak pałac, jak duże miasto, nie mogłam w to uwierzyć. Po plecach przebiegł mi dreszcz zachwytu.

sobota, 15 października 2016

Rozdział 3. Będą cię szukać, jak cię znajdą uciekaj.

Ubrałam na siebie wcześniej przygotowane czarne spodnie. Do tego również czarna bluzka z koronką, szary sweterek i espadryle.KLIK Podeszłam do swojej kotki i zaczęłam lekko głaskać. Ona otworzyła oczy i widząc że to ja wstała i ułożyła mi się na kolanach. Przez chwilkę siedziałyśmy, ona rozgrzewała mnie swoim ciepłem a ja w zamian głaskałam ją tak jak lubi.
-Neska, chciałabym cię zabrać, ale wiesz że nie mogę. - powiedziałam do kota. Czy ze mną wszystko w porządku ? Zaśmiałam się i odstawiłam kotkę na podłogę. Chwyciłam bagaże i otworzyłam drzwi. Po raz ostatni spojrzałam na swój pokój. Mój własny, mały świat. Uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi. Na długim korytarzu akurat pojawiła się mama.
- Jak tam kotku, wyspałaś się ?
- Tak, nawet tak, ale mamo powiesz mi o co ci ... ?
-Ciii, nie tutaj, nie teraz. Chodźmy już. Trzeba jechać na lotnisko. - sama chwyciła moje walizki i pognała z nimi na dół.
-Idę się tylko pożegnać z Dennym i Lennym ! Zaraz będę - rzuciłam i pobiegłam do pokoju moich braci.

-Cześć łobuzy, przyszłam się z wami pożegnać - powiedziałam i nagle obaj rzucili się na mnie z uściskami.
-Nikoooola i komu my mamy teraz dokuczać ! Nie wyjeżdżaj. - powiedzieli naraz jak to bliźniacy.
-Bardzo bym chciała, ale wicie że nie mogę. Będę tęsknić, ale obiecuję że jak tylko wrócę to będziecie mi mogli zrobić ogromnego psikusa.
-Naprawdę ?
-Tak oczywiście - zaśmiałam się i uściskałam ich jeszcze mocniej.
-Do zobaczenia siostra. - powiedzieli i wrócili do swoich gier.
-Cześć chłopaki. - zamknęłam drzwi i zbiegłam na dół. W podskokach założyłam kurtkę i wyszłam z domu trzaskając głośno drzwiami. Mama siedziała już w aucie gotowa zawieźć mnie na lotnisko.

-A teraz ? Możesz mi powiedzieć. - spytałam od razu jak tylko weszłam do samochodu.
-Posłuchaj, będą cię szukać, w tej szkole będziesz bezpieczna. To dlatego tam cię wysyłam. Będziesz mieszkać w internacie, to szkoła dla... specjalnych dzieci.
-Słucham ?
-Wiem że to dla ciebie nowość i zaskoczenie, ale świat jest bardziej skomplikowany niż ci się wydaje.
-Wkręcasz mnie ? Co to za głupie żarty ? Ja nie jestem jakaś "SPECJALNA" ja jestem normalna, nie rozumiesz tego ? !
-Kochanie spokojnie. Zobaczysz jak tylko tam trafisz, wszystko będzie dobrze. O wszystkim ci tam powiedzą. A i jeszcze jedno nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Obiecaj mi to.
-Ale mamo ?
-Obiecaj. Nikola po prostu obiecaj.
-Obiecuję.

Oszołomiona jechałam na lotnisko. Kim ja jestem, kto będzie mnie szukał ?  Nie jestem bezpieczna ?

Rozdział 2. Książki, taniec, pisanie - oto moje życie.

Popatrzyłam na zegarek. Jest już prawie 22. Zasunęłam więc cicho zamek w mojej torbie, nie chciałam obudzić Neski. Czas teraz by spakować bagaż podręczny.
-Gdzie ja dałam ten plecak ? - kręciłam się w kółko szukając swojego czarnego plecaka.
-A gdzie dałaś głowę ? - odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam mamę stojącą w drzwiach z moim plecakiem.
-Mamoooo... Dziękuję, co ja bym bez ciebie zrobiła ? - podeszłam do niej i ją przytuliłam.
-Jesteś już spakowana ? Myślałam, że w czymś ci pomogę. - zapytała z troską w swoich jasnych niebieskich oczach.
-Tak, spakowałam się, został mi tylko bagaż podręczny i mogę wylatywać. - uśmiechnęłam się do niej i usiadłam na łóżku.
-To dobrze kochanie, tylko proszę, uważaj tam na siebie, Los Angeles to duże miasto, a szkoła talentów jeszcze bardziej ogromna. - usiadła obok mnie i nagle to zobaczyłam.

Oczy mamy nagle pociemniały, ich błękit zanikał a małymi kanalikami wokół oczu płynął już brązowy kolor. Tęczówki zmieniły kolor, a ja to widziałam. Mama widząc moje lekkie przerażenie chwyciła mnie za rękę.

-Misia, coś się stało ?
-Mamo.. twoje oczy. One... one zmieniły kolor. - nagle to i ona się spięła, mocniej złapała mnie za rękę i odwróciła głowę.
-To nic, czasami tak się z nami dzieje. Obiecaj mi że będziesz na siebie uważać, nie wracaj zbyt późno do mieszkania i nie ufaj zbyt szybko ludziom.
-Dobrze, przecież wiesz że i tak nie mam tam znajomych, będę sama jak zawsze. Po drugie nie mam zamiaru imprezować, chce się zająć nauką i tym żeby spełniać moje marzenia. - kiedy zwróciła swój wzrok do mnie jej oczy znów były błękitne, tak jak zawsze.
-Posłuchaj... muszę ci coś powiedzieć. My.. to znaczy ja, ty i Czarek... my...
-O tutaj jesteście ! Szukałem was. - przerwał nam tata który właśnie wszedł do mojego pokoju. Byłam zbyt oszołomiona, mama chciała mi coś powiedzieć, ale kiedy tylko wszedł tata zerwała się na równe nogi i wyszła z pokoju puszczając mi fałszywy uśmiech.
- Jak tam córciu, już spakowana, gotowa do wylotu ?
- Tak... już tak. - odpowiedziałam.
-To dobrze. Posłuchaj, jutro rano już mnie nie będzie w domu, muszę się z tobą teraz pożegnać. Córciu, dzwoń do mnie jak najczęściej, pamiętaj jeśli będziesz mieć jakieś problemy to mów mi od razu. Będę za tobą tęsknił. - powiedział to jakby na jednym tchu i otworzył swoje ramiona by mnie przytulić. kto by pomyślał, że człowiek prawie dwu metrowy, który mógłby zabić słonia, będzie tęsknił za córką.
- Też będę tęsknić. - wysapałam w jego ramię. - Przepraszam ale lepiej się położę spać. Dobranoc i do zobaczenia.
-Dobranoc kochanie. Trzymaj się. - puścił mnie, i wyszedł z pokoju. Odetchnęłam z ulgą.

Przebierając się w piżamę, myjąc zęby, pakując ostatnie rzeczy, aż w końcu kładąc się do łóżka w mojej głowie nadal pojawiało się pytanie: "Kim MY, czyli ja, mama i Czarek, jesteśmy ?" .

*Drrrrrryń**Drrrrrryń*
Obudził mnie budzik. Miałam bardzo ciężką głowę. Chwile mi zajęło co stało się wczoraj. Przetarłam oczy i wstałam. Próbowałam się uśmiechnąć do siebie w lustrze jednak słabo mi to wyszło. Neska nadal smacznie spała w swoim posłaniu a ja na palcach przeszłam do ubikacji. Aby odciągnąć was i samą siebie od ciągłych myśli o tym co mama chciała powiedzieć. Opowiem wam trochę o moich hobby.

Książki, taniec, muzyka i pisanie to coś, bez czego nie mogę żyć. To właśnie dlatego wylatuję ze swojego rodzinnego miasta aż do Los Angeles. Znajduje się tam szkoła "High School of the Arts." Jest ona stworzona właśnie dla mnie. To mama mi ją wybrała, powiedziała że to dla mnie najlepsza opcja, zgadzam się z nią. To właśnie w niej najbardziej rozwinę swoje talenty i znajdę siebie. Przynajmniej taką mam nadzieję. Książki czytam już od najmłodszych lat, kocham je i to co się w nich dzieje. Lubie się przenosić w ten zaczarowany, czasami komiczny i romantyczny świat. Kocham pisać, wymyślać historie te bardziej i mnie stworzone. Taniec to wyzwolenie mojej duszy, to przez niego mogę wyrażać siebie, swoje uczucia i emocje. Nieodłącznym elementem tego wszystkiego jest muzyka, kocham jak dudni mi w uszach, jak dźwięki rozpływają się po całym moim ciele.

Dobra, koniec tego, czas się ubrać i podbić Los Angeles. Żartuję, nie oszukujmy się. Ja to tylko mały człowiek, zagubiony i bezbronny. Nic nieznaczący.

Rodział 1. Mów mi Niki.

Cześć.

Mam na imię Nikola, ale możecie mi mówić Niki. Moje pełne imię i nazwisko brzmi: Nikola Alexa White.

Pewnie zastanawiacie się, dlaczego przywitałam się z wami tak.. bez "fajerwerków". Otóż, ja jestem zwykła, mam NUDNE życie. Mam 18 lat. Dziewczyny w moim wieku szaleją na imprezach. A ja ? Ja wolę swój pokój, swoją rodzinę. Moja ciocia kiedyś powiedziała: "Niki, masz 18 lat, to wiek czystego szaleństwa i nowych wyzwań. Czemu więc ciągle siedzisz nad książkami ?". Szczerze zamurowało mnie wtedy, nie wiedziałam co jej odpowiedzieć a obiad który zjadłam w tamtej chwili niebezpiecznie podszedł mi do gardła. To moje życie, ja decyduję co w nim robię.

Mam rodziców, to z nimi do tej pory mieszkałam. Nie jestem jedynaczką, mam trzech braci. Wszystko w moim życiu jest poukładane. Mój tata jest kierownikiem dużej firmy, ciągle gdzieś wyjeżdża, a kiedy wraca idzie do swojego biura i tam siedzi całymi dniami. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że nas zaniedbuje, każdą wolną chwilę poświęca właśnie naszej rodzinie. Moja mama pomaga w funkcjonowaniu firmy, ona jednak bardzo często jest razem z nami, to ona nauczyła mnie rysować, jesteśmy do siebie podobne jak dwie krople wody. jak byłam mała i wierzyłam we wróżki i wszystkie inne magiczne stworzenia, to myślałam, że jest aniołem. Czasami na prawdę tak wyglądała. Mój brat Czarek jest starszy o 2 lata. Mieszka jeszcze z nami i pracuje w szpitalu jako doktor. A dwaj pozostali mają po 10 lat i są bliźniakami. Denny i Lenny, bo tak mają na imię to istne rozrabiaki, zawsze mnie rozśmieszają, nie wiem co bym bez nich zrobiła.

Dlaczego zaczęłam opowiadać ? Nie myślcie że jestem egoistką, co to, to nie. Nie mam nic lepszego do roboty. Właściwie, to moje życie, jest tak bardzo NUDNE, że równie dobrze mogłabym ni mówić nic i nie było by różnicy. Wróćmy jednak do mojego monologu.

Pozwólcie, że lekko się opiszę. Nie jestem cała w superlatywach, uważam, że mam zbyt duże oczy, jest niska, a mimo to moje nogi są długie i chude jak patyki. Mam długie lekko kręcone włosy, nie mogę określić wam ich koloru, czasem są ciemne, a czasami są bardzo jasne, wręcz białe. Tak samo moje oczy, zmieniają kolor kiedy tylko chcą. Przyzwyczaiłam się już do tego, moja mama ma podobnie.

-Neska, uciekaj, nie widzisz, że się pakuję. - powiedziałam do swojego kota który właśnie rozłożył się w mojej walizce.
- No już cię tu nie ma ! - chwyciłam ją za brzuszek i przeniosłam na jej posłanie. Usiadłam i znów wróciłam do pakowania się. Myślałam co jeszcze ze sobą zabrać. Kolory moich ubrań nie były jakoś bardzo zróżnicowane. Szczególnie przeważała czerń i szarość, czasami miałam coś bardziej kolorowego. Po co robić z siebie jakąś czarną wdowę.

Witajcie.

Cześć. Założyłam tego bloga z myślą, o napisaniu opowiadania.

W mojej głowie mam milion pomysłów, niekiedy uda mi się co nieco z niej wyciągnąć. To opowiadanie napisałam już dwa lata temu. Nigdy, nigdzie go nie opublikowałam, ten pomysł siedział i nadal siedzi zamknięty pomiędzy stronami mojego zeszytu. Nie uważam mojego opowiadania za dzieło sztuki, bo co piętnastolatka mogła wiedzieć o pisaniu, o uczuciach, o miłości i o życiu. Teraz jestem 2 lata starsza, mój umysł trochę inaczej pracuje. Chciałabym jednak podzielić się moim piętnastoletnim rozumem i stylem pisania z Wami. Dziwnie to brzmi, ponieważ jeszcze nikogo tu nie ma, i nie zakładam, że ktoś się tu pojawi. Jednak nawet teraz, kiedy pisze sama do siebie, czuję jak obejmuje mnie wolność wypowiedzi, mogę pokazać siebie.

Co jak co, ale może ktoś tu kiedyś przyjdzie i pośmieje się z wypocin głupiutkiej 15-latki. Może to będę ja w niedalekiej przyszłości, kidy to jako 40 latka z kilkoma kotami, siedząca przy kominku z laptopem będę to czytać i śmiać się z mojej wyobraźni i tego że rzeczywiście skończe jako stara panna z kotami. :)

Zanim przejdę do bloga, chciałam się z Wami czymś jeszcze podzielić. Zawsze lubiłam uczyć się naszego ojczystego języka, kochałam pisać, wyrażać swoją opinię, wylewać swoje myśli na papier. Niestety, skończyło się to kiedy poszłam do gimnazjum. Moja nauczycielka "wyssała" ze mnie wszysto co tylko miałam. Zabrała mi swobodę pisania i kazała pisać coś, co było bliżej nieokreślone. Moja wyobraźnia stawała się coraz to bardziej okrojona. Kiedy zorientowałam się co się dzieje, było już za późno. To opowiadanie które pisałam... no cóż próbowałam powrócić do mojego dawnego stylu, na próżno... wyszło co wyszło. Teraz, pomimo tego że w myślach, w mojej głowie wszystko powraca normy, nie moge nic napisać. Nie umiem. To co znajduje się w mojej głowie zostaje tam i nie chce się uwolnić, nie chce przejść na kartkę.

Proszę, jeśli Wy też tak macie, nie dajcie się. Piszcie swoje, nawet gdybyście mieli dostawać same 2. Nie ograniczajcie się, bo to nie wyjdzie Wam na dobre. Moje życie wyglądałoby milion razy inaczej, gdyby nie nauczyciel, który potrafił mi je zniszczyć. Nie powinnam tego mówić, ale nienawidze szkoły. Tak bardzo, że w przyszłości sama chce zostać nauczycielką od polskiego. A kiedy to się stanie, będe pomagać innym by uwolnili swój umysł, by pokazali na co ich stać.

Życzę Wam wszystkiego dobrego.

PS. Każdy jest motylkiem, musimy tylko umieć rozwinąć skrzydła. :)

Karolcia.